poniedziałek, 23 lutego 2015

Jak spełnić marzenia?

Marzeń raczej nigdy nie posiadałam. Wszystko czego chciałam zazwyczaj prędzej czy później, z mniejszym lub większym trudem realizowałam. Przyzwyczaiłam się, że wszystko raczej względnie mi wychodziło, więc z dnia na dzień skala spełniania marzeń rosła, aż do momentu kiedy w ramach Postcrossingu dostałam pocztówkę z Nowej Zelandii. Do tego czasu moja wiedza na temat tego miejsca ograniczała się do "ano coś takiego istnieje'. Sam widoczek na pocztówce sprawiał, że udzielał mi się swego rodzaju spokój. Zaczęłam czytać. Googlowałam godzinami w poszukiwaniu sposobu jak w krótkim czasie przenieść się 20 tysięcy kilometrów dalej. Z punktu A (Polska) do punktu B (Nowa Zelandia). Przeglądałam fora na których udzielały się osoby, którym to się udało. Dopiero oszacowanie kosztów takiej podróży sprowadziło mnie brutalnie na glebę. Nie. Nie planowałam kilkudniowej wycieczki. Planowałam wyjechać i zostać tam na stałe. Postanowiłam zorganizować te pieniądze. Z dnia na dzień rzuciłam palenie. Pieniądze, które kiedyś inwestowałam w raka płuc zaczęłam inwestować w słoik po ogórkach kiszonych. Przestałam też kupować rzeczy, które nie były mi niezbędne. Ubrania, buty, doładowania do telefonu. Wszystko szło do słoika. Po roku słoików było siedem. Chciałam pozbyć się tej kolekcji monet z biurka, więc poszłam do banku i wpłaciłam wszystko na konto. Po dłuższym czasie Pani powiedziała mi, że jest tego prawie 4 tysiące złotych. Z kwitkiem świadczącym o wpłaceniu pieniędzy na konto i z uśmiechem, który mało co nie rozerwał mi policzków wyszłam z banku. Dopiero w drodze powrotnej uświadomiłam sobie, że ta kwota nie pokryje nawet kosztów podróży. Z mniejszym już entuzjazmem poszłam do piwnicy po kolejny słoik. Banknotów i monet było wciąż więcej, aż po raz kolejny doszłam do mojej 'siódemki' i postanowiłam wymienić zawartość na kwitek. Na moim koncie pt. "Nowa Zelandia" było już 9 tysięcy złotych. Dokładnie tyle, ile potrzebowałam na bilet w jedną stronę i na opłacenie dwóch czynszów jakiejś mało atrakcyjnej kawalerki. Miałam ważny paszport i wirtualnego znajomego (P.), z którym pisałam od dwóch lat, który zaoferował pomoc w szukaniu pracy i odnalezieniu się w nowym miejscu. Teoretycznie miałam wszystko co było mi niezbędne. Nie miałam tylko odwagi. Wielokrotnie przymierzałam się do zakupu biletu, wielokrotnie dzwoniłam do P. i mówiłam, że zaraz siądę i w końcu zrobię rezerwacje. Po kilkunastu miesiącach od kiedy wymieniłam mój ostatni słoik na kwitek wciąż jestem w Polsce. Życie potoczyło  mi się tak, że już prawdopodobnie nigdy nie zobaczę miejsca z pocztówki. Nie, nie był to niesprawiedliwi los ani zły zbieg wydarzeń. Był to mój brak odwagi. Strach przed sama nie wiem czym.

Żyjemy w czasach, w których wszyscy marzenia mają i w czasach, w których niestety większość marzeń przeliczana jest w walucie.

Rada: Jeśli postanowisz zorganizować swój własny słoik mocno go zakręcaj. Zanim go odkręcisz będziesz miał czas na zastanowienie się czy na pewno chcesz wyciągnąć jego zawartość.




6 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Swietny poscik <3 obs/obs? :* My juz obs :)
    http://www.kreatywne24.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny post, ja juz obserwuje ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. super post :3
    +obserwujemy?♥

    OdpowiedzUsuń
  5. No i zabłądziłem jakimś sposobem ;) do twojego bloga.
    Widzę, że dopiero zaczynasz pisać, cieszy mnie to z tego względu, że nie mam dużo zaległości :)
    Jeszcze jeden i będę na bieżąco, do zdecydowanie kliknę na "subskrybuj" jeśli znajdę te opcję.

    Gratuluję wytrwałości w oszczędzaniu? Jak długo to trwało?
    Faktycznie na taką podróż trzeba odwagi.
    Mam nadzieję, że oszczędności czekają wciąż na ten moment, chociaż z tego co mi wiadomo do NZ wcale nie łatwo dostać wizę.
    Życzę spełnienia tego marzenia. Jestem przekonany, że marzenia się spełniają, tylko trzeba im pomagać.

    PS. Mała techniczna uwaga.
    Jeśli możesz i chcesz, podziel treść na więcej akapitów, czyta się wtedy lepiej i literki się nie zlewają, a w przypadku oderwania wzroku lepiej się znajdzie miejsce, w którym się skończyło.

    OdpowiedzUsuń
  6. Moje oszczędzanie trwało dwa lata. Dalej mam te kilka tysięcy na wyjazd do Nowej Zelandii, ale chęci i możliwości jakby mniej.
    U mnie wiza nie była problem, mam obywatelstwo innego, niż Polska kraju, a stamtąd łatwiej jest wyjechać. Choćby skały stały, pojadę tam kiedyś :) chociaż na tydzień.
    * dziękuję za uwagę. :)

    OdpowiedzUsuń